Dla mnie piosenki są czymś podobnym do pamiątkowej fotografii. Czasem kojarzą mi się z konkretną osobą, czasem z jakąś sytuacją… Jest wiele utworów, w których odnajduję to „coś” dla siebie i bardzo trudno byłoby mi opowiedzieć o wszystkich w tym miejscu. Co ciekawe, w większości nie są to zupełnie utwory gitarowe.
Poniżej kilka słów o tych kawałkach, od których długo już nie potrafię się uwolnić :)
► 1. PAUL MC CARTNEY - Once upon a long ago
Historia opowiedziana w teledysku za każdym razem wywołuje we mnie jakąś falę wzruszenia. Fajny, sielski klimat – cecha wspólna wielu teledysków nakręconych do muzyki lat 80-tych.
► 2. AMANDA MARSHALL – Beautiful goodbye
Okazuje się, że pożegnania też bywają przepiękne :)
► 3. Piotr Bukartyk i Katarzyna Groniec - Piosenka z praniem w tle
Jak to określił autor jednego z komentarzy na YT – „tekściarski kawior z najlepszym szampanem jakim jest głos-perełka Kasi Groniec”. Studium związku kobiety i mężczyzny, ciągłego obyczajowego cyklu, który może dopaść każdego.
► 4. SAMUEL BARBER - Adagio for strings
(1936 r.)
Najbardziej znane i chyba najlepsze dzieło współczesnego amerykańskiego kompozytora (1910-1981). Esencja bólu, rozpaczy i cierpienia. Utwór, który kruszy nawet bardzo twarde skały i może być sprawcą silnego zdołowania. Byłem bardzo zdziwiony, że tak dojrzałą i doskonałą formę S. Barber stworzył mając zaledwie 26 lat.
► 5. ROGER HODGSON - Lovers in the wind
(album “In the eye of the storm” – 1984 r.)
W zasadzie jedyny przebój pewnego jegomościa o nazwisku Rodger Hodgson znanego szerzej z grupy SUPERTRAMP. Ten temat na tyle mi się spodobał, że nadal jest to jedna z nielicznych rzeczy, które potrafię względnie ładnie zagrać na fortepianie :)
Time is always on the run…
We’ve only just begun…
…Lovers in the wind
► 6. STING - Children`s Crusade
(album “The Dream Of The Blue Turtles” – 1985 r.)
Ten utwór kojarzy mi się z listą przebojów Marka Niedźwieckiego, której słuchałem odkąd tylko zacząłem interesować się muzyką.
Kunszt autorski Stinga dopiero rozkwitał, ale już przy okazji tej ballady dało się przewidzieć, że ów facet w muzyce jeszcze długo będzie miał coś do powiedzenia. Kończyłem właśnie trzynaście lat i instynktownie czułem, że Sting - to ktoś naprawdę wyjątkowy.
► 7. GEORGE MICHAEL - Father Figure
(album „Faith” – 1987 r.)
Dla mnie pełna doskonałość pod każdym względem.
► 8. STANISŁAW SOJKA - One Hundred Years
(album “Acoustic” – 1990 r.)
Ta piosenka wywołała u mnie coś w rodzaju wstrząsu. Nigdy dotąd nikt w Polsce nie zinterpretował tak Komedy, jak wtedy na płycie ACOUSTIC zrobił to pan Staszek. Aranżacji nie powstydziłby się nawet Sting, na dodatek jeszcze ten świetny tekst…
I've never seen a man
Like I was going to be
But now I'm doing time
And time is killing me
But somehow here tonight
I cross the bridges of my mind
To see beside that soft old moments
That I left behind
► 9. STEVE VAI – For the love of god
(album “Passion and Warfare” – 1990 r.)
Gitara opowiada tutaj historię, w dodatku pełną najróżniejszych (często skrajnych) emocji. Jest śmiech, histeria, płacz… (nie ma tylko zgrzytania zębów ;-) Wg mnie, ta prawie 7-minutowa ballada (w wersji studyjnej) – to nowa definicja gitary inspirująca śmiałków tego instrumentu przez kolejne, co najmniej kilkadziesiąt lat. Warto jednak obejrzeć wersję poniższą, ponieważ ogląda się ją trochę jak film sensacyjny :-)
► 10. PINK FLOYD – High hopes
(album “The Division Bell” – 1994 r.)
Rewelacyjny, choć bardzo smutny kawałek zamykający całą, przepiękną płytę. Miarowy dzwon, genialny kwintowy motyw na fortepianie i bolesna tęsknota człowieka za chwilami, do których nie ma już powrotu. Ta piosenka powinna stać się hymnem ludzkości XXI wieku.
► 11. AMANDA MARSHALL – Dark horse
(album “Amanda Marshall” – 1995 r.)
Po prostu bardzo dobra piosenka w bardzo dobrym wykonaniu :-)
► 12. AL DI MEOLA - In my mothers eyes
(album “The Infinite Desire” -1998 r.)
Subtelny, przepiękny i niesamowicie liryczny utwór. Od kiedy pierwszy raz go usłyszałem – można mi go odpalać o każdej porze dnia i nocy :-) Od kilku lat jest „czasoumilaczem” dla moich telefonicznych rozmówców.
► 13. JAN A. P. KACZMAREK – Burning pictures
(muzyka z filmu znanego pod polskim tytułem „Niewierna” – 2002 r.).
Lubię sięgnąć czasem do muzyki filmowej - a ta autorstwa p. Kaczmarka jest jedną z najpiękniejszych na tej planecie. Dodatkowo na fortepianie gra geniusz tego instrumentu – Leszek Możdżer.
► 14. MICHAEL BUBBLE - Home
(2006 r.)
Another summer day has come and gone away
In Paris and Rome… but I wanna go home
Maybe surrounded by a million people
I still feel all alone, just want to go home
Dom jest pojęciem trochę abstrakcyjnym i dla każdego z nas może znaczyć coś zupełnie innego. Komuś kojarzy się z poczuciem bezpieczeństwa, komuś z dzieciństwem – a dla kogoś innego będzie miejscem, w którym trzyma tylko swoje rzeczy…
I Michael Bubble przepięknie to zaśpiewał…
► 15. STEVE LUKATHER - Ever Changing Times
(album “Ever Changing Times” – 2008 r.)
Lukathera cenię za wszystko – za klimat, za wspaniałą grę, brzmienie i za to, że wydaje się być wspaniałym człowiekiem.
P.S. Za TOTO cenię go chyba najbardziej :-)
► 16. GRZEGORZ TURNAU – Międzygwiezdni
(album “Fabryka klamek” – 2011 r.)
Pan Grzegorz jest moim idolem, o którym mogę mówić tylko z pełnym szacunkiem, nisko pochylając głowę nad jego utworami. W swoich kompozycjach zgrabnie łączy to wszystko, co w tradycyjnym rozumieniu harmonii – zwyczajnie nie daje się połączyć („Melankolija”).
Spróbuj zamknąć oczy i posłuchać „Znów wędrujemy” – (do tekstu K .K. Baczyńskiego), lub „Międzygwiezdni” – i wszystko stanie się jasne.
Jesteśmy międzygwiezdni
Na Ziemię tu przyjezdni
Kochamy, współczujemy
Nim z obłokiem znikniemy
Grzegorz Turnau (“Międzygwiezdni”)
[sł. Leszek A. Moczulski, muz. Grzegorz Turnau]